środa, 16 lipca 2014

Rozdział 32

*Oczami Violetty*

Rano obudziłam się wtulona w Louisa. Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam. Nie chciałam budzić Louisa, ładnie wygląda jak śpi, w ogóle zawsze ładnie wygląda. Jest taki seksowny, przystojny. Chyba się w nim zakochuje. Czy to dziwne, że chciałabym, żeby pocałował mnie właśnie teraz? Najpierw powinien dowiedzieć się prawdy, żeby nie żałować pocałunku. Na pewno łatwiej mi będzie jak odejdzie przed pocałunkiem, a nie po. Chyba moje myśli dodają mi odwagi, powiem mu całą prawdę i zrobię to dziś, od razu jak się obudzi. Myślałam nad tym jak mu to powiedzieć, jak ubrać w słowa tą historie, żeby zbyt się jej nie przestraszył. W końcu Louis się obudził. Powitał mnie jego uśmiech. Również się uśmiechnęłam, ale po chwili moja mina zmieniła się na poważną.
-Louis?
-Tak?
-Muszę Ci coś powiedzieć. A właściwie jestem gotowa, żeby powiedzieć Ci całą prawdę. Wysłuchasz mnie?
-Na pewno jesteś gotowa? Jeśli tak, zaczynaj. Wysłucham Cię od początku do końca.
Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam mówić.
-Zaczęło się od imprezy. Razem z paczką przyjaciół poszłam na imprezę do kumpla. Tańczyliśmy, wypiliśmy parę drinków. Podszedł do mnie chłopak, którego nie znałam. Spytał czy z nim zatańczę. Zgodziłam się. W czasie tańca rozmawialiśmy. Później przenieśliśmy się do jakiegoś pokoju i tam kontynuowaliśmy rozmowę. W pewnym momencie chłopak wyjął narkotyki, poczęstował mnie, wzięłam. Resztę imprezy przesiedziałam z tym chłopakiem w pokoju. Piliśmy, ćpaliśmy, rozmawialiśmy. Pod koniec imprezy wymieniliśmy się numerami telefonów. Następnego dnia zadzwonił do mnie, spotkaliśmy się, znów braliśmy narkotyki. Po dość długim czasie, chłopak powiedział mi, że za darmo narkotyków nie będzie mi dawał za darmo. Nie miałam pieniędzy, a byłam uzależniona. Spytałam go się co mogę zrobić. Powiedział, że aby dawał mi narkotyki muszę z nim spać. Zgodziłam się byłam zdesperowana, w tamtym momencie za narkotyki dałabym wszystko. Wydawało mi się, że go kocham, ale ja kochałam jego narkotyki. Robiliśmy to codziennie, nie przeszkadzało mi to, chyba nawet mi się podobało. Niestety okazało się, że nie zabezpieczał się i że jestem w ciąży. Chłopak gdy się dowiedział nawrzeszczał na mnie, a potem znikł. Zostałam sama z nałogiem, z dzieckiem. Powiedziałam rodzicom. To oni mi pomogli. Bałam się ich reakcji, szczególnie ojca, jego zawsze się bałam, bo on mnie gwałcił. Znaczy przestał gdy skończyłam 15 lat. Rodzice jednak przyjęli to ze spokojem, pomogli mi. Zapisali mnie na odwyk. Udało mi się, zerwałam z nałogiem. Ciąża przebiegała poprawnie, lekarz powiedział, że mimo narkotyków jakie brałam przez pewien czas, ciąża nie jest zagrożona, a dziecko jest zdrowe. Nie chciałam mieć dziecka, ale na aborcje było za późno. Gdy nadszedł czas porodu, wystąpiły jakieś komplikacje, trzeba było robić cesarkę. Niestety dziecko urodziło się martwe. Gdy wtedy się o tym dowiedziałam wpadłam w histerie, krzyczałam na lekarzy, byłam zrozpaczona i wtedy przypomniałam sobie, że chciałam dokonać aborcji. Zrozumiałam w tamtym momencie, że nie mogłabym tego zrobić, a teraz nie mogę zrobić nic, żeby uratować dziecko. Po wyjściu ze szpitala zaczęłam się ciąć, rodzice zaczęli się kłócić, mieli całą resztę gdzieś. Dobijał mnie widok miejsca, w którym to się stało. Powiedziałam rodzicom, że nie dam rady tu żyć, ze świadomością, że zginęło tu moje dziecko. Wyprowadziliśmy się. To nie wiele pomogło. Ojciec mnie bił, ja zamknęłam się w sobie i nadal się cięłam, żyletka stała się moim przyjacielem. Resztę już znasz.- zakończyłam swoją długą opowieść, a Louis nic nie mówiąc przytulił mnie. Wiedział, że tego potrzebuje, ale potrzebowałam też jego ust. Uniosłam głowę do góry i delikatnie przyłożyłam swoje usta do jego, zaczęliśmy się całować. Louis całował delikatnie, tak idealnie. Ten pocałunek to najlepsza rzecz, która zdarzyła się w moim życiu.

*Oczami Louisa*

Biedna Violetta, tak dużo przeszła, tak mi jej żal. Cieszę się, że mi powiedziała. Spróbuje jej pomóc. Jak skończyła opowiadać przytuliłem ją mocno do siebie, czułem, że to pomoże, bo słowa już nie bardzo, nie umiałem jej powiedzieć nic sensownego, więc przytuliłem, a jej to się chyba podobało, bo uniosła głowę i delikatnie zaczęła mnie całować. O niczym innym nie marzyłem. Odkąd ją poznałem wiedziałem, że to ta jedyna, ta, z którą chce przeżyć swój pierwszy raz, ta, przy której chcę się budzić i zasypiać, ta, którą chce całować, przytulać, po prostu z nią być. Siedzieliśmy w jej pokoju, na jej łóżku i to ona pierwsza złączyła nasze usta, czy może być coś piękniejszego?
-Louis, pomimo że znamy się zaledwie kilka dni, to ja się w Tobie zakochałam, nie pytaj czy jestem pewna, ani skąd wiem. Po prostu tak wyszło.- po powiedzeniu tego uśmiechnęła się lekko, a ja jej odpowiedziałem:
-Ja zakochałem się w Tobie od pierwszego wejrzenia i będę kochał aż do śmierci, a nawet dłużej. Kocham Cię Violetto.
-Ja Ciebie też Louis, ja Ciebie też.
Po tych słowach ponownie złączyliśmy swoje usta w pocałunku. I tak od tego wcześniejszego, to jest piękniejsze, to nasze wyznanie miłości i ten kolejny pocałunek. Mam nadzieję na jeszcze więcej, jeszcze piękniejszych chwil razem z Violettą. Na zawsze zapamiętam ten dzień. Powinienem podziękować jej, że wtedy wpadła pod mój samochód, gdyby nie to pewnie nie wiedziałbym, że istnieje.
-Violetto?
-Tak, Louisie?
-Zostaniesz moją dziewczyną?
-Och, Ty tak serio?
-Tak bardzo serio.
-Oczywiście, że zostanę. Louis kocham Cię i dziękuje.
-Za co dziękujesz?
-Ta to, że wjechałeś we mnie tym samochodem.- Czy my myślimy o tym samym? Jak widać tak. Idealnie do siebie pasujemy. Kocham ją, nawet śmierć nas nie rozłączy, będę ją kochał zawsze i o kilka wieków dłużej.
-To ja dziękuje, że pod niego wpadłaś. Kocham Cię Violetto i nic, ani nikt tego nie zmieni.
-Louisie, to piękne co mówisz.- odpowiedziała i złączyła nasze usta w pocałunku. To najlepszy dzień w moim życiu, lepszego nigdy nie będzie. Zapamiętam go. Muszę opowiedzieć chłopakom całą historię, a pewno zechcą ją usłyszeć, albo lepiej nie. Ten dzień jest tylko mój i Violetty, nie będę się nim z nikim dzielił. Zabrakło nam oddechy więc oderwaliśmy się od siebie, nie wiem jak Violetta, ale ja zrobiłem to niechętnie. Na szczęście zaraz potem znów złączyliśmy usta w pocałunku. Najlepszy dzień ever. Najwspanialszy pocałunek z najlepszą, najpiękniejszą, najmądrzejszą dziewczyną Forever. Nasza miłość przetrwa wieki, wierzę w to. Następny tatuaż jaki sobie zrobię to będzie napis: „Love Forever <3 Violetta :***”

Happy end :)

<3 :*** Louis i Violetta dla Was :*** <3

Mam nadzieję, że podobało się opowiadanie.
Co prawda koniec miał być dużo później, ale wyszło inaczej.

Dziękuje tym co ze mną byli, kocham Was wszystkich <3
Dziękuje za każdy komentarz :***
Dziękuje, że ze mną byliście :***

Lofki <3
Luśka :***



Jeśli przeczytałeś/aś to skomentuj chociaż ten rozdział ;D


A tak przy okazji będzie ktoś 23 lipca w Warszawie w Złotych tarasach do kina na http://multikino.pl/pl/wydarzenia/music/one-direction-reaching-for-the-stars/ seans o 16.30?

Jak tak to pisać :)

http://ask.fm/Kbnd
e-mail: luska.xd@o2.pl

środa, 9 lipca 2014

Rozdział 31

*Oczami Violetty*

Budzę się w nocy z krzykiem. Louis patrzy na mnie przerażonym wzrokiem.
-Co się stało?- wyszeptał.
Już miałam odpowiedzieć, ale usłyszałam płacz Kristen. Wstałam i podeszłam do jej łóżeczka. Wyjęłam ją z niego i zaczęłam uspokajać. Nic nie działało. Przewinęłam ją. Nadal płacze. Dałam jej smoczek, wypluła.
-Może jest głodna?- spytał Louis
-No jasne, czemu ja na to nie wpadła?- odpowiedziałam mu.
-To daj mi Kristen, a Ty przygotuj mleko, ok?
-Tak, trzymaj ją- podałam mu Kristen i wyszłam z pokoju kierując się do kuchni. Weszłam do pomieszczenia i zapaliłam światło. Wtem za drzwiami ujrzałam twarz, która prześladuje mnie w najgorszych koszmarach. Z wrzaskiem wbiegłam z powrotem na górę, mało nie zabijając się na schodach. Wpadłam jak strzała do pokoju i zamknęłam drzwi. Louis jakoś uspokoił Kristen i jak tylko usłyszał mnie to od razu pojawił się przy mnie. Przytuliłam się do niego mówiąc:
-On jest za drzwiami, ja go widziałam. On mnie znalazł i chce mnie zabić. Błagam ratuj
-Hej spokojnie. Chodź zejdziemy na dół razem i ja sprawdzę kto tam jest, nie bój się. Tak jak powiedział Louis, tak zrobiliśmy. Zeszliśmy na dół. Louis szedł pierwszy trzymając mnie za rękę, a ja szłam za nim schowana za jego plecami. Louis powoli podszedł do drzwi. Otworzył je, a ja przytuliłam się do jego pleców. Za drzwiami stał jakiś człowiek, na szczęście nie był to ten, o którym myślałam.
-Czego pan tu szuka?- spytał ostro Louis
-Ja tylko szukam schronienia, idzie burza, a ja nie mam się gdzie podziać, bo żona wyrzuciła mnie z domu.- odpowiedział tamten facet
-Przepraszam, ale tu pan nie znajdzie schronienia. Niech pan nie straszy ludzi po nocach. Nie daleko jest przystanek autobusowy niech tam pan idzie. Proszę nie zakłócać nam nocy, bo wezwiemy policję.- Louis chyba nie miał zbyt dobrego humoru.
-Najmocniej państwa przepraszam już mnie tu nie ma.- powiedział i zniknął w mroku. Louis zamknął drzwi i przekręcił klucz.
-Już okey?- spytał
-Tak, dziękuje- odpowiedziałam wymuszając uśmiech.
-Nie ma sprawy. Zróbmy to mleko, bo Kristen się nie doczeka.
-Tak, właśnie.
Zabrałam się za robienie mleka dla Kristen, a Louis mnie obserwował. Gdy skończyłam, zgasiłam światło w kuchni i razem z Louisem wróciłam do pokoju. Louis wyjął Kristen z łóżeczka, zabrał mi butelkę z mlekiem i zaczął karmić małą. Ja położyłam się na łóżku i patrzyłam na Louisa. Byłby świetnym tatą. Stop! O czym ja myślę? Zapomnijmy o tym. Po nakarmieniu Kristen, Louis dał jej smoczek, uśpił ją, włożył do łóżeczka i szczelnie okrył kocykiem. Zaraz po tym położył się na łóżku. Daleko ode mnie, więc przysunęłam się do niego i wtuliłam się w jego tors. On objął mnie i mocniej przytulił. Myślałam, że po tej akcji nie będę mogła zasnąć, ale obecność Louisa mnie uspokaja, więc nie miałam za bardzo problemu z zaśnięciem. Przynajmniej rano będę wyspana.

*Oczami Louisa*

Violetta mnie wystraszyła swoim krzykiem, za pierwszym razem był to zły sen, a za drugim jakiś gość, który „szukał schronienia”. Tsa. Ciekawe kto uwierzy mu w tą bajkę. Na całe szczęście Viola leży teraz spokojna. Wtuliła się we mnie i zasnęła. Jej sen był spokojny. Do czasu, aż nie zagrzmiało. Tak się biedna przestraszyła, że poderwała się do góry i uderzyła swoją głową w moją. To bolało.
-Auć!- jęknęła zaraz po uderzeniu. Nic się jej nie dziwie. Pocałowałem ją w miejsce, w które się uderzyła.
-Lepiej?- spytałem prawie się śmiejąc
-Tak, o wiele.- choć nie widziałem jej twarzy czułem, że się uśmiecha. Usłyszeliśmy grzmot, a potem płacz. Wstałem i podszedłem do łóżeczka Kristen, ale to nie ona płakała. Violetta również podniosła się z łóżka.
-Pójdź sprawdź czy to Rose, a ja pójdę do Charliego.
-Oki- odpowiedziałem. Oboje ruszyliśmy w kierunku drzwi. Poszedłem do Rose. To ona płakała. Wziąłem smoczek z szafki i jej go dałem nie chciała. Zacząłem ją uspokajać, ale nie za dobrze mi to szło. Zabrałem ją do pokoju Violi, może ona coś poradzi. W pokoju była już Viola z Charlim na rękach. Nie płakał, ale był rozbudzony i jego oczy wskazywały na to, że jeszcze przed chwilą płakał. Usiadłem obok Violetty na łóżku i dalej uspokajałem Rose. W końcu mi się udało, choć nie zasnęła, ale przynajmniej nie płakała.
-Rose to skrót, prawda?- spytałem Violetty
-Tak to skrót- odparła
-A od jakiego imienia?- zadałem kolejne pytanie
-Jej pełne imię brzmi Rosemary, ale mówimy na nią Rose, czasem Mary to zależy.- odpowiedziała mi.
-Piękne ma imię. W ogóle to imię chyba ładniej brzmi w całości niż skrót. Od dziś będę mówił na nią Rosemary, a nie po prostu Rose bądź Mary.
-Imię jest ładne, ale długie, dlatego wymyślono skróty.- Violetta zaśmiała się cicho po swoich słowach.
-E tam! Ty też właśnie awansowałaś zamiast Viol, Viola, Letta będę na Ciebie mówił Violetta.
-Nie cierpię jak ktoś mówi do mnie Letta. Ale ok, Tobie mogłabym w stanie pozwolić.
-A cóż to za zaszczyt mnie kopnął?- spytałem żartobliwie
-Dziś jest dzień dobroci dla zwierząt- odpowiedział i pokazała mi język.
-Jakim jestem zwierzęciem?
-Haha może małpą albo gorylem, orangutan lub pawian. Na pewno masz coś z małpy.
-Obrażasz mnie w tym momencie. Co mam z małpy?- nadal prowadziliśmy tą żartobliwą rozmowę i w dodatku głupią. No, ale... Gadamy o takich bzdurach chyba tylko dlatego, że nam się nudzi, a takie głupoty mogą poprawić nastrój.
-Śmiech
-Czy Ty uważasz, że śmieje się jak małpa?- przy wypowiadaniu tych słów zaśmiałem się.
-Tak, zdecydowanie masz śmiech po małpie- Violetta też zaczęła się śmiać.
-To w takim razie muszę mieć jeszcze coś z zająca lub królika, bo uwielbiam marchewki- dopowiedziałem, żeby przedłużyć rozmowę.
-Czego ja się tu dowiaduje? Twoi przodkowie to małpy i króliki no i tym podobne stwory. Zaczynam się ciebie bać Ty zmutowana małpo- królicza. Hue, hue, hue...
-Ej to nie śmieszne- udawałem oburzonego, ale niezbyt mi to wyszło, bo zacząłem się śmiać razem z Violettą. Ale z nas wariaty. Dostaliśmy takiej głupawki, że brzuch mnie bolał od śmiech, a do tego ledwo łapałem oddech. Violetta już płakała ze śmiechu, trzymała się za brzuch i śmiała się tak głośno i szczerze, że chciałem, by ta chwila trwała wiecznie.

Hej,
Rozdział dość długi, podoba się czy wręcz przeciwnie? 
Piszcie w komentarzach ;) 

Ja nie do końca jestem z niego zadowolona.

Moja wena chyba chce wakacje :/, więc jeśli znacie jakąś książkę, film, piosenkę nwm cokolwiek co mogłoby pomóc to piszcie w komentarzach z góry dziękuje :)

Ask: http://ask.fm/Kbnd Pytajcie ;)

Luśka :***



środa, 2 lipca 2014

Rozdział 30

*Oczami Julie*

Louis nadal u nas był. Viola chyba zaczynała mu ufać. Spędzają razem dużo czasu. Może w końcu Violetta pozbiera się do końca? Oby, bo choć to moja siostra i trochę mi jej żal to wolałabym mieszkać tam gdzie wcześniej, mieć swoich przyjaciół, żeby moje życie było takie jak wcześniej, wiele bym za to oddała. To trochę, no dobra bardzo wkurzające, że rodzice są na każde zawołanie Violi, robią wszystko co ona im powie. Wystarczyło jedno jej zdanie: („Dopóki tu mieszkamy nie sądzę by udało mi się pozbierać.”) by rodzice natychmiast zaczęli szukać odpowiedniego miejsca na przeprowadzkę. Po 2 tygodniach wszystko było gotowe i po prostu się przeprowadziliśmy. Nie rozumiem dlaczego nie mogliśmy zostać w naszym kraju tylko przeprowadzać się tak daleko. No błagam z Polski do Anglii. I znów to wina Violi, bo powiedziała rodzicom, że w Londynie od miesiąca mieszka jej przyjaciółka i ona by pomogła jej się pozbierać. I proszę bardzo jesteśmy w Londynie. A ktoś spytał, mnie, Mike, Ann czy chcemy tu zamieszkać? No nie. Annabella została u babci, żeby dokończyć studia. Ciekawe co teraz będzie? Przecież babcia nie żyje. Ehh... to chyba też przez Viole, mogłyśmy nie wychodzić, to ona to wymyśliła, jakbyśmy były na miejscu, to może udałoby nam się uratować babcie. I teraz jeszcze Kristen, rodzice na 100% pozwolą Violi ją zatrzymać, znów powie, że to pozwoli jej się pozbierać i oni uwierzą, to im wystarczy. Wiem, że zawsze mogę liczyć na Violę, ale po prostu ona mnie wkurza, może wszystko, bo w Polsce wydarzyło się coś złego? To nie fair, rodzice powinni traktować nas wszystkich tak samo. A Violetta ma największe przywileje. Tylko dlatego, że w przeszłości przeżyła nieprzyjemną sytuacje. Hello! Ja też przeżyłam mnóstwo przykrych sytuacji, a jakoś nikt się tym nie interesuje, bo przecież cały świat kręci się wokół Violi, to ona jest najważniejsza. Nikt nie może mieć problemów, tylko ona. Moich problemów nie ma nawet kto wysłuchać, to cholernie niesprawiedliwe, że chociaż nie lubię/ nienawidze Violi to z każdym problemem muszę iść do niej- nikt inny mnie nie wysłucha. Annabella byłaby o wiele lepsza, ale niestety została w Polsce, zawsze wolałam Ann, ona mnie rozumiała najlepiej ze wszystkich, mam nadzieję, że niedługo się z nią spotkam i pogadam szczerze. Ona chyba też ma za złe Violi tą nagłą wyprowadzkę. Mike za to uwielbia Violettę i od zawsze jest po jej stronie. Potrafi spędzić z nią cały dzień. Ona potrafiła zabierać go ze sobą na imprezy u koleżanek i spotkania z przyjaciółmi. To nie fair ja nie miałam z jej strony takich przywilejów, chyba zazdroszczę tego Mikowi. Wiem, że mogę liczyć na Violę w krytycznej sytuacji, ale nic więcej. Nie mam co liczyć na wspólne wypady na zakupy- chyba, że mama nas po coś wysyła, albo potrzebne jest coś dla dzieciaków. W sumie ich też mam dość, wszyscy tak je kochają i się nimi zachwycają no błagam to tylko bachory, które prawie cały czas ryczą. Po co rodzicom tyle dzieciaków? I jeszcze teraz ta całą Kristen. Istna masakra. To nie dziwne, że zamiast myśleć o śmierci babci, myślę nad swoim rodzeństwem? Dziwne, i to bardzo dziwne. Najpierw przeprowadzka, potem problemy z ojcem, a teraz śmierć babci. Gorzej być nie może prawda? Choć może jednak może? Pewnie znów zdarzy się jakiś nieoczekiwany wypadek. Zapewne z udziałem Violi. To tylko kwestia czasu, coś czuję, że ona się w coś wplącze, wpadnie w bagno i znów trzeba będzie jej pomagać. Bo biedactwo samo nie da rady. Grr... nie cierpię jak trzeba obchodzić się z nią jak z jajkiem. Nawet nie mogę jej przezwać, bo zaraz poleciałaby do rodziców i powiedziała im, że przeszkadzam jej w zapomnieniu, albo wymyśliłaby coś równie głupiego. Za co mam taką siostrę? Co zrobiłam nie tak, że mnie ukarano tak okrutnie?

*Oczami Mika*

Coś czuję, że to będzie długa noc, bardzo długa. Najchętniej poszedłbym do Violetty i razem z nią popłakał, ale jest u niej ten chłopak- Louis, nie lubię go, zabiera mi siostrę. Uwielbiam spędzać czas z Violą, ona jest nie tylko moją siostrą, ale też najlepszą przyjaciółką. A teraz ten cały Louis mi ją zabiera. Siedziałem przez dość długi czas z Julie, ale z nią za bardzo nie umiem się dogadać. Leżałem w łóżku i przewracałem się z boku na bok, dziś nie zasnę to raczej pewne. Wstałem z łóżka, zapaliłem światło i usiadłem przy biurku. Wziąłem czystą kartkę i zacząłem rysować. Pierwszy rysunek przedstawiał babcię, uśmiechniętą, taką, jaką chciałem ja zapamiętać. Nie chce zapamiętywać jej jako smutnej kobiety podłączonej do aparatury w szpitalu, wole ją jako radosną babcię. Drugi rysunek przedstawiał Violę i Louisa przytulonych na kanapie. Podczas rysowania tej ilustracji uświadomiłem sobie, że muszę się podzielić Violą z Louisem, bo ona wtedy będzie szczęśliwa, a jej szczęście to moje szczęście. Nie lubię jak jest smutna, za to uwielbiam jak się uśmiecha. I dlatego następny rysunek przedstawiał Violettę oczywiście uśmiechniętą. Narysowałem jeszcze krajobraz z cmentarzem w tle. Gdy rysowanie mi się znudziło, wziąłem inną kartkę i zacząłem pisać wiersz- o śmierci, później był o babci. Ziewnąłem, okey czas spać. Włożyłem swoje prace do szuflady, zgasiłem światło i położyłem się na łóżku przykrywając kołdrą. Dość szybko zasnąłem.

*Oczami Violetty*

Obudziłam się w nocy, spojrzałam na zegarek 2:19. Wyswobodziłam się z objęć Louisa i zeszłam do kuchni po szklankę wody. Napiłam się i wróciłam do pokoju. Louis nie spał, siedział na łóżku i patrzył na drzwi.
-O! Hej, obudziłam Cię? Przepraszam, nie chciałam
-Cześć, nie obudziłaś mnie, musiałem pójść do toalety- Louis uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam gest i poszłam w stronę łóżka. Położyłam się, a Louis zrobił to samo. Nie objął mnie, leżał w pewnej odległości ode mnie. Nie myśląc długo, przysunęłam się do niego i wtuliłam w jego tors, chyba się zbytnio nie zdziwił, bo od razu mnie objął i przytulił mocno. Otulona ramionami Louisa i jego zapachem starałam się zasnąć, ale za każdym razem jak zamykałam oczy, stawał mi przed nimi obraz z tamtego dnia... Nie chce tego pamiętać, otworzyłam oczy i mocniej przytuliłam Louisa.
-Louis, boję się- wyszeptałam w jego tors
-Ej, nie bój się, jestem przy Tobie, nic Ci się nie stanie. Nikt Cię nie skrzywdzi, uwierz mi.- odpowiedział uspokajająco. Przytuliłam się do niego i usnęłam.

*Oczami Louisa*


Ta dziewczyna mnie wykończy. Nie wiem czego lub kogo się boi, ale to coś lub ktoś pożałuje, że ją nastraszył. Jak mam jej pomóc, kiedy nie wiem czego/ kogo się boi? Pozostaje mi czekać, aż mi powie, no cóż, przynajmniej jest jakieś wyjście. Poczekam. Zasnęła. Słuchałem jej spokojnego, miarowego oddechu. Czułem jak jej serce bije tuż obok mojego. Jej obecność działała na mnie kojąco. Uspokajał mnie jej wyrównany oddech i bicie jej serca. Chyba jestem romantykiem. Jej drobne ciało było we mnie wtulone, jej ramiona obejmowały mnie. Jej głowa spoczywała na moim torsie. Przytulałem ją, trzymanie jej w ramionach uspokajało mnie. Wiedziałem, czułem się potrzebny, w końcu. Chłopaki twierdzą, że jestem wariatem, każda dziewczyna jaką miałem pakowała się w kłopoty. Violetta poza tym ma burzliwą przeszłość i żyje w ciągłym strachu, widzę to w jej oczach. Żal mi jej. Mam nadzieje, że niedługo zaufa mi na tyle, by opowiedzieć mi o swojej przeszłości, wtedy będę mógł jej pomóc. Oby mnie do siebie dopuściła. Niech otworzy przede mną serce i duszę. Uwielbiam pomagać ludziom, a dodatkowo w Violi zakochałem się od pierwszego wejrzenia, albo od drugiego. Jeszcze nigdy nie spotkałem tak wyjątkowej, oryginalnej, pięknej, mądrej dziewczyny. Jest cudowna, w sam raz dla mnie. Może uda mi się jej pomóc? Trzymam kciuki za to. Pewnie gdybym nie był piosenkarzem zostałbym psychologiem, ewentualnie piłkarzem. Zbieg okoliczności? Wszystkie zawody rozpoczynają się literą „p”. Hmm... Może będzie mi dane pracować we wszystkich trzech zawodach? Kto wie jak ułoży się moje życie?

Hej, 
nie komentujecie :/
Obraziliście się?

A oto niespodzianka: http://time-is-not-my-friend-nh-ff.blogspot.com/
Nowy blog, tym razem o Niallu, mam nadzieję, że się spodoba :)

Czekam na komentarze :)

Luśka :***