środa, 16 lipca 2014

Rozdział 32

*Oczami Violetty*

Rano obudziłam się wtulona w Louisa. Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam. Nie chciałam budzić Louisa, ładnie wygląda jak śpi, w ogóle zawsze ładnie wygląda. Jest taki seksowny, przystojny. Chyba się w nim zakochuje. Czy to dziwne, że chciałabym, żeby pocałował mnie właśnie teraz? Najpierw powinien dowiedzieć się prawdy, żeby nie żałować pocałunku. Na pewno łatwiej mi będzie jak odejdzie przed pocałunkiem, a nie po. Chyba moje myśli dodają mi odwagi, powiem mu całą prawdę i zrobię to dziś, od razu jak się obudzi. Myślałam nad tym jak mu to powiedzieć, jak ubrać w słowa tą historie, żeby zbyt się jej nie przestraszył. W końcu Louis się obudził. Powitał mnie jego uśmiech. Również się uśmiechnęłam, ale po chwili moja mina zmieniła się na poważną.
-Louis?
-Tak?
-Muszę Ci coś powiedzieć. A właściwie jestem gotowa, żeby powiedzieć Ci całą prawdę. Wysłuchasz mnie?
-Na pewno jesteś gotowa? Jeśli tak, zaczynaj. Wysłucham Cię od początku do końca.
Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam mówić.
-Zaczęło się od imprezy. Razem z paczką przyjaciół poszłam na imprezę do kumpla. Tańczyliśmy, wypiliśmy parę drinków. Podszedł do mnie chłopak, którego nie znałam. Spytał czy z nim zatańczę. Zgodziłam się. W czasie tańca rozmawialiśmy. Później przenieśliśmy się do jakiegoś pokoju i tam kontynuowaliśmy rozmowę. W pewnym momencie chłopak wyjął narkotyki, poczęstował mnie, wzięłam. Resztę imprezy przesiedziałam z tym chłopakiem w pokoju. Piliśmy, ćpaliśmy, rozmawialiśmy. Pod koniec imprezy wymieniliśmy się numerami telefonów. Następnego dnia zadzwonił do mnie, spotkaliśmy się, znów braliśmy narkotyki. Po dość długim czasie, chłopak powiedział mi, że za darmo narkotyków nie będzie mi dawał za darmo. Nie miałam pieniędzy, a byłam uzależniona. Spytałam go się co mogę zrobić. Powiedział, że aby dawał mi narkotyki muszę z nim spać. Zgodziłam się byłam zdesperowana, w tamtym momencie za narkotyki dałabym wszystko. Wydawało mi się, że go kocham, ale ja kochałam jego narkotyki. Robiliśmy to codziennie, nie przeszkadzało mi to, chyba nawet mi się podobało. Niestety okazało się, że nie zabezpieczał się i że jestem w ciąży. Chłopak gdy się dowiedział nawrzeszczał na mnie, a potem znikł. Zostałam sama z nałogiem, z dzieckiem. Powiedziałam rodzicom. To oni mi pomogli. Bałam się ich reakcji, szczególnie ojca, jego zawsze się bałam, bo on mnie gwałcił. Znaczy przestał gdy skończyłam 15 lat. Rodzice jednak przyjęli to ze spokojem, pomogli mi. Zapisali mnie na odwyk. Udało mi się, zerwałam z nałogiem. Ciąża przebiegała poprawnie, lekarz powiedział, że mimo narkotyków jakie brałam przez pewien czas, ciąża nie jest zagrożona, a dziecko jest zdrowe. Nie chciałam mieć dziecka, ale na aborcje było za późno. Gdy nadszedł czas porodu, wystąpiły jakieś komplikacje, trzeba było robić cesarkę. Niestety dziecko urodziło się martwe. Gdy wtedy się o tym dowiedziałam wpadłam w histerie, krzyczałam na lekarzy, byłam zrozpaczona i wtedy przypomniałam sobie, że chciałam dokonać aborcji. Zrozumiałam w tamtym momencie, że nie mogłabym tego zrobić, a teraz nie mogę zrobić nic, żeby uratować dziecko. Po wyjściu ze szpitala zaczęłam się ciąć, rodzice zaczęli się kłócić, mieli całą resztę gdzieś. Dobijał mnie widok miejsca, w którym to się stało. Powiedziałam rodzicom, że nie dam rady tu żyć, ze świadomością, że zginęło tu moje dziecko. Wyprowadziliśmy się. To nie wiele pomogło. Ojciec mnie bił, ja zamknęłam się w sobie i nadal się cięłam, żyletka stała się moim przyjacielem. Resztę już znasz.- zakończyłam swoją długą opowieść, a Louis nic nie mówiąc przytulił mnie. Wiedział, że tego potrzebuje, ale potrzebowałam też jego ust. Uniosłam głowę do góry i delikatnie przyłożyłam swoje usta do jego, zaczęliśmy się całować. Louis całował delikatnie, tak idealnie. Ten pocałunek to najlepsza rzecz, która zdarzyła się w moim życiu.

*Oczami Louisa*

Biedna Violetta, tak dużo przeszła, tak mi jej żal. Cieszę się, że mi powiedziała. Spróbuje jej pomóc. Jak skończyła opowiadać przytuliłem ją mocno do siebie, czułem, że to pomoże, bo słowa już nie bardzo, nie umiałem jej powiedzieć nic sensownego, więc przytuliłem, a jej to się chyba podobało, bo uniosła głowę i delikatnie zaczęła mnie całować. O niczym innym nie marzyłem. Odkąd ją poznałem wiedziałem, że to ta jedyna, ta, z którą chce przeżyć swój pierwszy raz, ta, przy której chcę się budzić i zasypiać, ta, którą chce całować, przytulać, po prostu z nią być. Siedzieliśmy w jej pokoju, na jej łóżku i to ona pierwsza złączyła nasze usta, czy może być coś piękniejszego?
-Louis, pomimo że znamy się zaledwie kilka dni, to ja się w Tobie zakochałam, nie pytaj czy jestem pewna, ani skąd wiem. Po prostu tak wyszło.- po powiedzeniu tego uśmiechnęła się lekko, a ja jej odpowiedziałem:
-Ja zakochałem się w Tobie od pierwszego wejrzenia i będę kochał aż do śmierci, a nawet dłużej. Kocham Cię Violetto.
-Ja Ciebie też Louis, ja Ciebie też.
Po tych słowach ponownie złączyliśmy swoje usta w pocałunku. I tak od tego wcześniejszego, to jest piękniejsze, to nasze wyznanie miłości i ten kolejny pocałunek. Mam nadzieję na jeszcze więcej, jeszcze piękniejszych chwil razem z Violettą. Na zawsze zapamiętam ten dzień. Powinienem podziękować jej, że wtedy wpadła pod mój samochód, gdyby nie to pewnie nie wiedziałbym, że istnieje.
-Violetto?
-Tak, Louisie?
-Zostaniesz moją dziewczyną?
-Och, Ty tak serio?
-Tak bardzo serio.
-Oczywiście, że zostanę. Louis kocham Cię i dziękuje.
-Za co dziękujesz?
-Ta to, że wjechałeś we mnie tym samochodem.- Czy my myślimy o tym samym? Jak widać tak. Idealnie do siebie pasujemy. Kocham ją, nawet śmierć nas nie rozłączy, będę ją kochał zawsze i o kilka wieków dłużej.
-To ja dziękuje, że pod niego wpadłaś. Kocham Cię Violetto i nic, ani nikt tego nie zmieni.
-Louisie, to piękne co mówisz.- odpowiedziała i złączyła nasze usta w pocałunku. To najlepszy dzień w moim życiu, lepszego nigdy nie będzie. Zapamiętam go. Muszę opowiedzieć chłopakom całą historię, a pewno zechcą ją usłyszeć, albo lepiej nie. Ten dzień jest tylko mój i Violetty, nie będę się nim z nikim dzielił. Zabrakło nam oddechy więc oderwaliśmy się od siebie, nie wiem jak Violetta, ale ja zrobiłem to niechętnie. Na szczęście zaraz potem znów złączyliśmy usta w pocałunku. Najlepszy dzień ever. Najwspanialszy pocałunek z najlepszą, najpiękniejszą, najmądrzejszą dziewczyną Forever. Nasza miłość przetrwa wieki, wierzę w to. Następny tatuaż jaki sobie zrobię to będzie napis: „Love Forever <3 Violetta :***”

Happy end :)

<3 :*** Louis i Violetta dla Was :*** <3

Mam nadzieję, że podobało się opowiadanie.
Co prawda koniec miał być dużo później, ale wyszło inaczej.

Dziękuje tym co ze mną byli, kocham Was wszystkich <3
Dziękuje za każdy komentarz :***
Dziękuje, że ze mną byliście :***

Lofki <3
Luśka :***



Jeśli przeczytałeś/aś to skomentuj chociaż ten rozdział ;D


A tak przy okazji będzie ktoś 23 lipca w Warszawie w Złotych tarasach do kina na http://multikino.pl/pl/wydarzenia/music/one-direction-reaching-for-the-stars/ seans o 16.30?

Jak tak to pisać :)

http://ask.fm/Kbnd
e-mail: luska.xd@o2.pl

środa, 9 lipca 2014

Rozdział 31

*Oczami Violetty*

Budzę się w nocy z krzykiem. Louis patrzy na mnie przerażonym wzrokiem.
-Co się stało?- wyszeptał.
Już miałam odpowiedzieć, ale usłyszałam płacz Kristen. Wstałam i podeszłam do jej łóżeczka. Wyjęłam ją z niego i zaczęłam uspokajać. Nic nie działało. Przewinęłam ją. Nadal płacze. Dałam jej smoczek, wypluła.
-Może jest głodna?- spytał Louis
-No jasne, czemu ja na to nie wpadła?- odpowiedziałam mu.
-To daj mi Kristen, a Ty przygotuj mleko, ok?
-Tak, trzymaj ją- podałam mu Kristen i wyszłam z pokoju kierując się do kuchni. Weszłam do pomieszczenia i zapaliłam światło. Wtem za drzwiami ujrzałam twarz, która prześladuje mnie w najgorszych koszmarach. Z wrzaskiem wbiegłam z powrotem na górę, mało nie zabijając się na schodach. Wpadłam jak strzała do pokoju i zamknęłam drzwi. Louis jakoś uspokoił Kristen i jak tylko usłyszał mnie to od razu pojawił się przy mnie. Przytuliłam się do niego mówiąc:
-On jest za drzwiami, ja go widziałam. On mnie znalazł i chce mnie zabić. Błagam ratuj
-Hej spokojnie. Chodź zejdziemy na dół razem i ja sprawdzę kto tam jest, nie bój się. Tak jak powiedział Louis, tak zrobiliśmy. Zeszliśmy na dół. Louis szedł pierwszy trzymając mnie za rękę, a ja szłam za nim schowana za jego plecami. Louis powoli podszedł do drzwi. Otworzył je, a ja przytuliłam się do jego pleców. Za drzwiami stał jakiś człowiek, na szczęście nie był to ten, o którym myślałam.
-Czego pan tu szuka?- spytał ostro Louis
-Ja tylko szukam schronienia, idzie burza, a ja nie mam się gdzie podziać, bo żona wyrzuciła mnie z domu.- odpowiedział tamten facet
-Przepraszam, ale tu pan nie znajdzie schronienia. Niech pan nie straszy ludzi po nocach. Nie daleko jest przystanek autobusowy niech tam pan idzie. Proszę nie zakłócać nam nocy, bo wezwiemy policję.- Louis chyba nie miał zbyt dobrego humoru.
-Najmocniej państwa przepraszam już mnie tu nie ma.- powiedział i zniknął w mroku. Louis zamknął drzwi i przekręcił klucz.
-Już okey?- spytał
-Tak, dziękuje- odpowiedziałam wymuszając uśmiech.
-Nie ma sprawy. Zróbmy to mleko, bo Kristen się nie doczeka.
-Tak, właśnie.
Zabrałam się za robienie mleka dla Kristen, a Louis mnie obserwował. Gdy skończyłam, zgasiłam światło w kuchni i razem z Louisem wróciłam do pokoju. Louis wyjął Kristen z łóżeczka, zabrał mi butelkę z mlekiem i zaczął karmić małą. Ja położyłam się na łóżku i patrzyłam na Louisa. Byłby świetnym tatą. Stop! O czym ja myślę? Zapomnijmy o tym. Po nakarmieniu Kristen, Louis dał jej smoczek, uśpił ją, włożył do łóżeczka i szczelnie okrył kocykiem. Zaraz po tym położył się na łóżku. Daleko ode mnie, więc przysunęłam się do niego i wtuliłam się w jego tors. On objął mnie i mocniej przytulił. Myślałam, że po tej akcji nie będę mogła zasnąć, ale obecność Louisa mnie uspokaja, więc nie miałam za bardzo problemu z zaśnięciem. Przynajmniej rano będę wyspana.

*Oczami Louisa*

Violetta mnie wystraszyła swoim krzykiem, za pierwszym razem był to zły sen, a za drugim jakiś gość, który „szukał schronienia”. Tsa. Ciekawe kto uwierzy mu w tą bajkę. Na całe szczęście Viola leży teraz spokojna. Wtuliła się we mnie i zasnęła. Jej sen był spokojny. Do czasu, aż nie zagrzmiało. Tak się biedna przestraszyła, że poderwała się do góry i uderzyła swoją głową w moją. To bolało.
-Auć!- jęknęła zaraz po uderzeniu. Nic się jej nie dziwie. Pocałowałem ją w miejsce, w które się uderzyła.
-Lepiej?- spytałem prawie się śmiejąc
-Tak, o wiele.- choć nie widziałem jej twarzy czułem, że się uśmiecha. Usłyszeliśmy grzmot, a potem płacz. Wstałem i podszedłem do łóżeczka Kristen, ale to nie ona płakała. Violetta również podniosła się z łóżka.
-Pójdź sprawdź czy to Rose, a ja pójdę do Charliego.
-Oki- odpowiedziałem. Oboje ruszyliśmy w kierunku drzwi. Poszedłem do Rose. To ona płakała. Wziąłem smoczek z szafki i jej go dałem nie chciała. Zacząłem ją uspokajać, ale nie za dobrze mi to szło. Zabrałem ją do pokoju Violi, może ona coś poradzi. W pokoju była już Viola z Charlim na rękach. Nie płakał, ale był rozbudzony i jego oczy wskazywały na to, że jeszcze przed chwilą płakał. Usiadłem obok Violetty na łóżku i dalej uspokajałem Rose. W końcu mi się udało, choć nie zasnęła, ale przynajmniej nie płakała.
-Rose to skrót, prawda?- spytałem Violetty
-Tak to skrót- odparła
-A od jakiego imienia?- zadałem kolejne pytanie
-Jej pełne imię brzmi Rosemary, ale mówimy na nią Rose, czasem Mary to zależy.- odpowiedziała mi.
-Piękne ma imię. W ogóle to imię chyba ładniej brzmi w całości niż skrót. Od dziś będę mówił na nią Rosemary, a nie po prostu Rose bądź Mary.
-Imię jest ładne, ale długie, dlatego wymyślono skróty.- Violetta zaśmiała się cicho po swoich słowach.
-E tam! Ty też właśnie awansowałaś zamiast Viol, Viola, Letta będę na Ciebie mówił Violetta.
-Nie cierpię jak ktoś mówi do mnie Letta. Ale ok, Tobie mogłabym w stanie pozwolić.
-A cóż to za zaszczyt mnie kopnął?- spytałem żartobliwie
-Dziś jest dzień dobroci dla zwierząt- odpowiedział i pokazała mi język.
-Jakim jestem zwierzęciem?
-Haha może małpą albo gorylem, orangutan lub pawian. Na pewno masz coś z małpy.
-Obrażasz mnie w tym momencie. Co mam z małpy?- nadal prowadziliśmy tą żartobliwą rozmowę i w dodatku głupią. No, ale... Gadamy o takich bzdurach chyba tylko dlatego, że nam się nudzi, a takie głupoty mogą poprawić nastrój.
-Śmiech
-Czy Ty uważasz, że śmieje się jak małpa?- przy wypowiadaniu tych słów zaśmiałem się.
-Tak, zdecydowanie masz śmiech po małpie- Violetta też zaczęła się śmiać.
-To w takim razie muszę mieć jeszcze coś z zająca lub królika, bo uwielbiam marchewki- dopowiedziałem, żeby przedłużyć rozmowę.
-Czego ja się tu dowiaduje? Twoi przodkowie to małpy i króliki no i tym podobne stwory. Zaczynam się ciebie bać Ty zmutowana małpo- królicza. Hue, hue, hue...
-Ej to nie śmieszne- udawałem oburzonego, ale niezbyt mi to wyszło, bo zacząłem się śmiać razem z Violettą. Ale z nas wariaty. Dostaliśmy takiej głupawki, że brzuch mnie bolał od śmiech, a do tego ledwo łapałem oddech. Violetta już płakała ze śmiechu, trzymała się za brzuch i śmiała się tak głośno i szczerze, że chciałem, by ta chwila trwała wiecznie.

Hej,
Rozdział dość długi, podoba się czy wręcz przeciwnie? 
Piszcie w komentarzach ;) 

Ja nie do końca jestem z niego zadowolona.

Moja wena chyba chce wakacje :/, więc jeśli znacie jakąś książkę, film, piosenkę nwm cokolwiek co mogłoby pomóc to piszcie w komentarzach z góry dziękuje :)

Ask: http://ask.fm/Kbnd Pytajcie ;)

Luśka :***



środa, 2 lipca 2014

Rozdział 30

*Oczami Julie*

Louis nadal u nas był. Viola chyba zaczynała mu ufać. Spędzają razem dużo czasu. Może w końcu Violetta pozbiera się do końca? Oby, bo choć to moja siostra i trochę mi jej żal to wolałabym mieszkać tam gdzie wcześniej, mieć swoich przyjaciół, żeby moje życie było takie jak wcześniej, wiele bym za to oddała. To trochę, no dobra bardzo wkurzające, że rodzice są na każde zawołanie Violi, robią wszystko co ona im powie. Wystarczyło jedno jej zdanie: („Dopóki tu mieszkamy nie sądzę by udało mi się pozbierać.”) by rodzice natychmiast zaczęli szukać odpowiedniego miejsca na przeprowadzkę. Po 2 tygodniach wszystko było gotowe i po prostu się przeprowadziliśmy. Nie rozumiem dlaczego nie mogliśmy zostać w naszym kraju tylko przeprowadzać się tak daleko. No błagam z Polski do Anglii. I znów to wina Violi, bo powiedziała rodzicom, że w Londynie od miesiąca mieszka jej przyjaciółka i ona by pomogła jej się pozbierać. I proszę bardzo jesteśmy w Londynie. A ktoś spytał, mnie, Mike, Ann czy chcemy tu zamieszkać? No nie. Annabella została u babci, żeby dokończyć studia. Ciekawe co teraz będzie? Przecież babcia nie żyje. Ehh... to chyba też przez Viole, mogłyśmy nie wychodzić, to ona to wymyśliła, jakbyśmy były na miejscu, to może udałoby nam się uratować babcie. I teraz jeszcze Kristen, rodzice na 100% pozwolą Violi ją zatrzymać, znów powie, że to pozwoli jej się pozbierać i oni uwierzą, to im wystarczy. Wiem, że zawsze mogę liczyć na Violę, ale po prostu ona mnie wkurza, może wszystko, bo w Polsce wydarzyło się coś złego? To nie fair, rodzice powinni traktować nas wszystkich tak samo. A Violetta ma największe przywileje. Tylko dlatego, że w przeszłości przeżyła nieprzyjemną sytuacje. Hello! Ja też przeżyłam mnóstwo przykrych sytuacji, a jakoś nikt się tym nie interesuje, bo przecież cały świat kręci się wokół Violi, to ona jest najważniejsza. Nikt nie może mieć problemów, tylko ona. Moich problemów nie ma nawet kto wysłuchać, to cholernie niesprawiedliwe, że chociaż nie lubię/ nienawidze Violi to z każdym problemem muszę iść do niej- nikt inny mnie nie wysłucha. Annabella byłaby o wiele lepsza, ale niestety została w Polsce, zawsze wolałam Ann, ona mnie rozumiała najlepiej ze wszystkich, mam nadzieję, że niedługo się z nią spotkam i pogadam szczerze. Ona chyba też ma za złe Violi tą nagłą wyprowadzkę. Mike za to uwielbia Violettę i od zawsze jest po jej stronie. Potrafi spędzić z nią cały dzień. Ona potrafiła zabierać go ze sobą na imprezy u koleżanek i spotkania z przyjaciółmi. To nie fair ja nie miałam z jej strony takich przywilejów, chyba zazdroszczę tego Mikowi. Wiem, że mogę liczyć na Violę w krytycznej sytuacji, ale nic więcej. Nie mam co liczyć na wspólne wypady na zakupy- chyba, że mama nas po coś wysyła, albo potrzebne jest coś dla dzieciaków. W sumie ich też mam dość, wszyscy tak je kochają i się nimi zachwycają no błagam to tylko bachory, które prawie cały czas ryczą. Po co rodzicom tyle dzieciaków? I jeszcze teraz ta całą Kristen. Istna masakra. To nie dziwne, że zamiast myśleć o śmierci babci, myślę nad swoim rodzeństwem? Dziwne, i to bardzo dziwne. Najpierw przeprowadzka, potem problemy z ojcem, a teraz śmierć babci. Gorzej być nie może prawda? Choć może jednak może? Pewnie znów zdarzy się jakiś nieoczekiwany wypadek. Zapewne z udziałem Violi. To tylko kwestia czasu, coś czuję, że ona się w coś wplącze, wpadnie w bagno i znów trzeba będzie jej pomagać. Bo biedactwo samo nie da rady. Grr... nie cierpię jak trzeba obchodzić się z nią jak z jajkiem. Nawet nie mogę jej przezwać, bo zaraz poleciałaby do rodziców i powiedziała im, że przeszkadzam jej w zapomnieniu, albo wymyśliłaby coś równie głupiego. Za co mam taką siostrę? Co zrobiłam nie tak, że mnie ukarano tak okrutnie?

*Oczami Mika*

Coś czuję, że to będzie długa noc, bardzo długa. Najchętniej poszedłbym do Violetty i razem z nią popłakał, ale jest u niej ten chłopak- Louis, nie lubię go, zabiera mi siostrę. Uwielbiam spędzać czas z Violą, ona jest nie tylko moją siostrą, ale też najlepszą przyjaciółką. A teraz ten cały Louis mi ją zabiera. Siedziałem przez dość długi czas z Julie, ale z nią za bardzo nie umiem się dogadać. Leżałem w łóżku i przewracałem się z boku na bok, dziś nie zasnę to raczej pewne. Wstałem z łóżka, zapaliłem światło i usiadłem przy biurku. Wziąłem czystą kartkę i zacząłem rysować. Pierwszy rysunek przedstawiał babcię, uśmiechniętą, taką, jaką chciałem ja zapamiętać. Nie chce zapamiętywać jej jako smutnej kobiety podłączonej do aparatury w szpitalu, wole ją jako radosną babcię. Drugi rysunek przedstawiał Violę i Louisa przytulonych na kanapie. Podczas rysowania tej ilustracji uświadomiłem sobie, że muszę się podzielić Violą z Louisem, bo ona wtedy będzie szczęśliwa, a jej szczęście to moje szczęście. Nie lubię jak jest smutna, za to uwielbiam jak się uśmiecha. I dlatego następny rysunek przedstawiał Violettę oczywiście uśmiechniętą. Narysowałem jeszcze krajobraz z cmentarzem w tle. Gdy rysowanie mi się znudziło, wziąłem inną kartkę i zacząłem pisać wiersz- o śmierci, później był o babci. Ziewnąłem, okey czas spać. Włożyłem swoje prace do szuflady, zgasiłem światło i położyłem się na łóżku przykrywając kołdrą. Dość szybko zasnąłem.

*Oczami Violetty*

Obudziłam się w nocy, spojrzałam na zegarek 2:19. Wyswobodziłam się z objęć Louisa i zeszłam do kuchni po szklankę wody. Napiłam się i wróciłam do pokoju. Louis nie spał, siedział na łóżku i patrzył na drzwi.
-O! Hej, obudziłam Cię? Przepraszam, nie chciałam
-Cześć, nie obudziłaś mnie, musiałem pójść do toalety- Louis uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam gest i poszłam w stronę łóżka. Położyłam się, a Louis zrobił to samo. Nie objął mnie, leżał w pewnej odległości ode mnie. Nie myśląc długo, przysunęłam się do niego i wtuliłam w jego tors, chyba się zbytnio nie zdziwił, bo od razu mnie objął i przytulił mocno. Otulona ramionami Louisa i jego zapachem starałam się zasnąć, ale za każdym razem jak zamykałam oczy, stawał mi przed nimi obraz z tamtego dnia... Nie chce tego pamiętać, otworzyłam oczy i mocniej przytuliłam Louisa.
-Louis, boję się- wyszeptałam w jego tors
-Ej, nie bój się, jestem przy Tobie, nic Ci się nie stanie. Nikt Cię nie skrzywdzi, uwierz mi.- odpowiedział uspokajająco. Przytuliłam się do niego i usnęłam.

*Oczami Louisa*


Ta dziewczyna mnie wykończy. Nie wiem czego lub kogo się boi, ale to coś lub ktoś pożałuje, że ją nastraszył. Jak mam jej pomóc, kiedy nie wiem czego/ kogo się boi? Pozostaje mi czekać, aż mi powie, no cóż, przynajmniej jest jakieś wyjście. Poczekam. Zasnęła. Słuchałem jej spokojnego, miarowego oddechu. Czułem jak jej serce bije tuż obok mojego. Jej obecność działała na mnie kojąco. Uspokajał mnie jej wyrównany oddech i bicie jej serca. Chyba jestem romantykiem. Jej drobne ciało było we mnie wtulone, jej ramiona obejmowały mnie. Jej głowa spoczywała na moim torsie. Przytulałem ją, trzymanie jej w ramionach uspokajało mnie. Wiedziałem, czułem się potrzebny, w końcu. Chłopaki twierdzą, że jestem wariatem, każda dziewczyna jaką miałem pakowała się w kłopoty. Violetta poza tym ma burzliwą przeszłość i żyje w ciągłym strachu, widzę to w jej oczach. Żal mi jej. Mam nadzieje, że niedługo zaufa mi na tyle, by opowiedzieć mi o swojej przeszłości, wtedy będę mógł jej pomóc. Oby mnie do siebie dopuściła. Niech otworzy przede mną serce i duszę. Uwielbiam pomagać ludziom, a dodatkowo w Violi zakochałem się od pierwszego wejrzenia, albo od drugiego. Jeszcze nigdy nie spotkałem tak wyjątkowej, oryginalnej, pięknej, mądrej dziewczyny. Jest cudowna, w sam raz dla mnie. Może uda mi się jej pomóc? Trzymam kciuki za to. Pewnie gdybym nie był piosenkarzem zostałbym psychologiem, ewentualnie piłkarzem. Zbieg okoliczności? Wszystkie zawody rozpoczynają się literą „p”. Hmm... Może będzie mi dane pracować we wszystkich trzech zawodach? Kto wie jak ułoży się moje życie?

Hej, 
nie komentujecie :/
Obraziliście się?

A oto niespodzianka: http://time-is-not-my-friend-nh-ff.blogspot.com/
Nowy blog, tym razem o Niallu, mam nadzieję, że się spodoba :)

Czekam na komentarze :)

Luśka :***

piątek, 27 czerwca 2014

Rozdział 29

*Oczami Louisa*

Jej sen stał się niespokojny, przestraszyłem się jak usłyszałem, że krzyczy. Obudziła się z płaczem. Spojrzała na mnie oczami pełnymi strachu oraz łez i wymamrotała: „Przytul”. Momentalnie ją objąłem, mocno się wtuliła i zaczęła szlochać szepcząc w kółko słowa: „On tego nie zrobił, ja tego nie zrobiłam”. Co się dzieje? Zacząłem ją kołysać, powoli się uspokajała. Mówiłem do niej cały czas: „Cii... jest dobrze, jestem z Tobą. Już okey.” W końcu podziałało i Violetta się uspokoiła.
-Co się stało?- spytałem
-Boo... On... Tuuu... Był... Onn... Mii... Too... Zrooo... biłł... Ratuj.- powiedziała jąkając się i zacinając, a ostatnie słowo wyszeptała.
-Ej ja jestem z Tobą cały czas. Obiecuję, że nikt Ci nic nie zrobi. Idź spać.- Tak naprawdę znów nie wiedziałem o co chodzi, ale to nic, kiedyś się dowiem, może. Uspokajałem ją nadal, chyba w końcu podziałało, bo po chwili odezwała się, a jej głos drżał już tylko trochę.
-A pójdziesz ze mną?- spytała z nadzieją w oczach.
-Jasne, tylko najpierw chciałbym wziąć prysznic.
-Oki, to ja Ci dam ręcznik, szczoteczkę do zębów i co jeszcze chcesz- mówiła już pewnym głosem.
-Do tego jeszcze jakieś mydło i pasta.
-Dobrze to ja pójdę po to, a Ty tu siedź oki?- spytała nie pewnie
-Nigdzie się nie ruszę- odpowiedziałem. Wysunęła się z moich objęć i wyszła z pokoju. Wróciła po jakiś pięciu minutach z rzeczami, o które prosiłem.
-Tam jest łazienka- mówiąc to wskazała na drzwi, które były naprzeciwko ogromnej szafy. Wziąłem od niej rzeczy dziękując i poszedłem do łazienki.

*Oczami Violetty*

Gdy tylko Louis zamknął za sobą drzwi łazienki. Ruszyłam w stronę parapetu, na którym po chwili siedziałam. Patrzyłam się w okno, przypominając sobie sen. To znów do mnie wróciło, a miałam zapomnieć. Ten koszmar był gorszy od poprzednich. Teraz to zasnę tylko wtedy gdy ktoś mnie przytuli. A że nie ma nikogo oprócz Louisa to on przejmie tą rolę. Dziwie mu się, że jeszcze nie zrezygnował, nie uciekł. On trwa przy mnie niczym wierny pies. Cały czas mnie pociesza i wygląda na to, że nie zamierza przestać. Czy ja go czasem nie wykorzystuję? Louis robi wszystko o co go poproszę. Może nadal liczy na coś więcej? Siedziałam zamyślona na parapecie, kiedy usłyszałam otwieranie drzwi. Z łazienki wyszedł Louis w samych bokserkach! Patrzyłam na jego umięśnione ciało jak zahipnotyzowana. W końcu przeniosłam wzrok z jego torsu na twarz. Uśmiechał się i powiedział:
-Teraz Twoja kolej.
Odpowiedziałam uśmiechem i zeskoczyłam z parapetu. Wzięłam piżamę i ruszyłam w stronę łazienki rzucając ukradkiem spojrzenia na umięśnione ciało Lou. Miałam nadzieje, że nie zauważył moich spojrzeń. Czy to nie dziwne, że ja go podziwiam? Jestem jakaś chora psychicznie. Boje się nowego związku, a jednak pragnę Louisa, pragnę z nim być, zasypiać i budzić się przy nim. Bardzo bym chciała, ale mój strach jest silniejszy. Nie wiem czy będę w stanie mu zaufać w 100%. Przecież jak mu opowiem o swojej przeszłości to po usłyszeniu krótkiego kawałka mojej historii ucieknie i nie wróci. Nie mam po co robić sobie nadziei. Nie mam w ogóle prawa robić sobie nadziei na związek z Louisem. On zasługuje na kogoś innego. Ładniejszego, mądrzejszego, nie bojący się ufać ludziom, kogoś kto nie ma burzliwej przeszłości, kogoś kogo by się wstydził. Jestem absolutnym zaprzeczeniem tych wszystkich cech, jakie powinna mieć idealna dziewczyna dla Louisa. Trzymam za niego kciuki, żeby znalazł dziewczyny bez problemów, odpowiednią dla niego. Możemy zostać przyjaciółmi- to nieszkodliwe.

*Oczami Louisa*

Wyszedłem z łazienki w samych bokserkach. Na Violi wywarło to chyba wrażenie, bo skanowała moje ciało pożądliwym wzrokiem. Gdy oznajmiłem jej, że teraz ona powinna iść do łazienki, wstała z parapetu, wzięła piżamę z łóżka i idąc do łazienki rzucała w moją stronę ukradkowe spojrzenia. Myślała pewnie, że tego nie zauważę. Chyba na jej nieszczęście zauważyłem. Czy to znaczy, że jej się podobam? Może mnie nie skreśliła jeszcze tak do końca. Może zagubiła się w swoich uczuciach, w sumie nie dziwiłbym jej się gdyby tak było. To dziewczyna z bardzo poważnie zakręconą przeszłością. Mam nadzieję, że któregoś dnia odkryje przede mną swoje sekrety, ale niech zrobi to sama z siebie, nie będę na nią naciskał. Na razie najlepiej zostać na gruncie przyjacielskim. Niech wie, że może na mnie liczyć w każdej sytuacji, o każdej porze. Ona chyba nie ufa mi do końca, ale to nie jest w sumie dziwne, przecież prawie się nie znamy. Będę starał się zdobyć jej zaufanie małymi kroczkami, wierze w to, że w końcu mi się uda. Musi, nawet nie myślę, że będzie inaczej. Na pewno któregoś dnia pęknie bariera oddzielająca nas, a ja przyczynię się do jej zniszczenia, ona może też trochę pomoże. Zaufanie to podstawa przyjaźni i związku więc moim celem na teraz jest zdobyć zaufanie Violetty, za wszelką cenę.
Podszedłem do okna, wyjrzałem przez nie. Zobaczyłem ogród, piękny. Mienił się dużą ilością barw kwitło wiele kwiatków. Ładnie ma tu Viola. Patrzyłem na niebo, a dokładniej na zachód słońca, który tworzył nad ogrodem romantyczny i trochę tajemniczy nastrój. Wpatrywałem się w otaczający mnie krajobraz jak zahipnotyzowany. Rzadko można zobaczyć coś takiego w Londynie. Nagle oplotły mnie czyjeś dłonie, to Viola przytuliła się do moich pleców. Przyznam, że trochę mnie nastraszyła. Odkręciłem się do niej przodem i przytuliłem mówiąc:
-Wyjrzyj przez okno. Viola wyswobodziła się z mojego uścisku i spojrzała przez okno. Objąłem ją od tyłu i tak staliśmy przytuleni do siebie, w ciszy podziwiając ogród podczas zachodu słońca. Staliśmy tak dopóki słońce nie zaszło całkowicie. Violetta pierwsza się ocknęła:
-Pierwszy raz widziałam coś tak niesamowitego, nawet na zdjęciach nigdy nie widziałam tak pięknego zachodu słońca.
-Ja też, nigdy nie myślałem, że istnieje takie cudowne zjawisko.- powiedziałem.
-Chodźmy spać. Zmęczona jestem.
-Oki, choć. Jutro rano obejrzymy wschód słońca, co Ty na to?- spytałem
-Dobrze, ale jak mamy podziwiać wschód słońca to musimy się wyspać, chyba, że lubisz wyglądać jak zombie.- zażartowała Viola.
-Zombie są cool.- zaśmiałem się.
-Ale ja nie zamierzam wyglądać tak jak one. Nie wiem jak Ty, ale ja idę spać.- oznajmiła mi z uśmiechem Viola i ciągnęła za sobą w stroną łóżka.
-Dobrze, już dobrze. Chodźmy spać. Tylko nie chrap- zaśmiałem się mówiąc ostatnie trzy słowa.
-Ja nie chrapie- oburzyła się Viola.
-To dobrze, ja też nie. Uprzedzając Twoje pytanie.- powiedziałem, kładąc się na łóżku obok Violi. Zamiast odpowiedzi dostałem uśmiech. Violetta przytuliła się do mnie, a ja przykryłem nas kołdrą.
-Dobranoc- wyszeptała w mój tors.
-Kolorowych snów księżniczko.- odpowiedziałem i pocałowałem ją w czoło. Poczekałem, aż zaśnie. Już po chwili słyszałem jej miarowy oddech. Uspokojony jej obecnością czułem, że nie będę miał kłopotów z zaśnięciem. Przytuliłem ją mocniej do siebie i odpłynąłem do krainy snów, w której wszystko wydaje się łatwiejsze...

Hej,

Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam (x1000000000)

Długo nie wstawiałam, bo cały świat sprzeciwił się mi:

Na początku: zgubiłam pendriva, na którym miałam zapisane kilka kolejnych rozdziałów- pendrive się nie znalazł, więc trzeba było pisać jeszcze raz.
Później: mój kolega przez przypadek uderzył moją ręką o ławkę tak mocno, że kość mi pękła (prawie 2 tygodnie miałam w gipsie, teraz mam bandaż) prawa ręka więc trudno było mi obsługiwać laptopa.
Następnie: przyjechała rodzina, której nie widziałam od ponad roku i chciałam spędzić z nią trochę czasu i z tego powodu nie włączałam laptopa :///

Na przeprosiny mam dla was rozdział dłuższy o połowę od poprzedniego i niespodziankę, o której napiszę pewnie pod następnym rozdziałem- który obiecuje, że pojawi się o wiele szybciej niż ten :)

Założyłam ask'a macie link: http://ask.fm/Kbnd  pytajcie o co chcecie na 100% odpowiem.


Dziękuje za ponad 4100 wyświetleń :*
Komentujcie, bo to bardzo motywuje :D
Im więcej komentarzy tym szybciej rozdział :)

Obraziliście się? :(
Mam nadzieję, że jeśli tak to mi wybaczycie ;)

Do następnego,
Luśka :***

niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział 28

*Oczami Violetty*

Louis mnie pocałował, właściwie było to tylko muśnięcie, bo ja od razu odskoczyłam jak poparzona. Louis na mnie spojrzał, w jego spojrzeniu widać było smutek po tym co zrobiłam, chyba poczuł się odrzucony i urażony. No pięknie, przez wspomnienia odrzucam ludzi. Znów psuje. Niedługo to zostanę sama, bo wszyscy ode mnie odejdą. Dlaczego? Przez moją głupotę i wspomnienia. Trzeba to ratować, póki się jeszcze da.
-Przepraszam, ja nie jestem gotowa.- wyszeptałam nadal wtulona w Louisa.
-Zapominamy i zostajemy przyjaciółmi?- spytał Louis
-Jasne, właśnie na to liczę.- powiedziałam już odważniej i zakończyłam wypowiedź uśmiechem, który Louis odwzajemnił. Nic już nie mówiliśmy, po prostu siedzieliśmy przytuleni, czy tak postępują przyjaciele? Raczej nie, ale nie interesuje mnie to, teraz potrzebuje, żeby mnie ktoś przytulał i nie mam zamiaru się odsuwać, żeby było tak jak powinno. W moim życiu od dawna nic nie jest tak jak powinno być. Może niedługo się to zmieni? Chociaż w to bardzo wątpię. Cały czas dzieję się coś złego. Podobno po przeprowadzce tu miało być tylko lepiej. Miałam zapomnieć, a ja to cały czas rozpamiętuje i trzymam w sobie. Nie ma dnia, żebym o tym nie myślała, nie ma dnia, żebym przestała czuć ten ból. Moje serce to tylko organ przepełniony bólem i goryczą, niezdolny do kochania.

*Oczami Louisa*

Ale ja jestem głupi! Poniosło mnie, a nie powinno. Powiedziała, że nie jest gotowa. Oki nie mam nic przeciwko, ale teraz zamiast ze mną rozmawiać jest pogrążona we własnych myślach. Chyba nie są one zbyt przyjemne sądząc po jej minie. Muszę je przerwać.
-Może włączę jakiś film?- spytałem przerywając cisz,e.
-Świetny pomysł- chyba naprawdę się ucieszyła, bo uśmiech znów zagościł na jej twarzy. Dzięki temu ja również się uśmiechnąłem.
-To co horror?- spytałem w międzyczasie wyłączając telewizor i włączając odtwarzacz DVD.
-Oszalałeś? Żebym się bała?
-Nie pozwolę Ci się bać.- powiedziałem uśmiechając się do niej ciepło.
-Okey, później najwyżej zwale na Ciebie.- pokazała mi język. Podszedłem do półki z filmami i wziąłem „Piła 7” włożyłem płytę do odtwarzacza i wróciłem na kanapę. Violetta strasznie się bała już po kilku minutach siedziała wtulona we mnie, tyłem do telewizora.
Przytulałem ją, ale nie chciałem wyłączać filmu, żeby ona się ode mnie nie odsunęła. Powoli odwracała głowę w stronę telewizora, ale akurat trafiła na złą scenę, bo się przestraszyła. Krzyknęła i usiadła mi na kolanach wtulając się w mój tors. Przytuliłem ją mocno i wyszeptałem do ucha:
-Już okey jestem tutaj. Nikt Ci nic nie zrobi. Jako odpowiedź dostałem mocniejsze przytulenie, które raczej nazwałbym duszeniem i jakieś nie zrozumiałe pomruki. Do końca filmu siedziała mi na kolanach przytulona, nie poruszyła się też ani razu. Chciałem wstać, ale zauważyłem, że Violetta śpi. Zaniosłem ją więc do jej pokoju, położyłem na łóżku i przykryłem kołdrą. Sam zszedłem na dół posprzątać. Poskładałem koc, wyłączyłem odtwarzacz. Usłyszałem płacz poszedłem więc na górę zorientować się, które do dziecko okazało się, że Kristen na szczęście nie obudziła Violi. Uspokoiłem ją i włożyłem do łóżeczka. Pomyślałem, że jak Viol się obudzi to jak będzie sama to się przestraszy więc zostałem w pokoju. Usiadłem na łóżku obok śpiącej Violetty i patrzyłem na jej spokojną twarz.


Hej :) 
Znalazłam chwilkę i napisałam rozdział, co prawda nudny i krótszy niż zazwyczaj, ale 
jest ;) 
Dziękuje za to, że komentujecie, czytacie i jesteście ze mną :)


Drogi anonimie, teraz powinno Ci się łatwiej czytać, bo dałam wersję na telefon :)



Kocham <3

Luśka :*** 

poniedziałek, 2 czerwca 2014

LBA

Liebster Blog jest przyznawana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań od osoby nominującej, następnie wymyślić 11 nowych pytań i nominować następne 11 osób do tej zabawy.

Zostałam nominowana do LBA przez
: http://danger-zaynmalik.blogspot.com/
Dziękuje za nominacje :***


Pytania:

1. Co cię skłoniło do napisania bloga ?
Sen :)
2. Ulubiony członek zespołu ?
Wszystkich kocham <3
3. Od kiedy piszesz ?
Bloga zaczęłam pisać dokładnie 28 grudnia 2014r. :)
4. Ulubione fanfiction z One Direction w roli głównej ?
Uwielbiam wszystkie wymienione po prawej stronie w kolumnie :D
5. Ile masz lat ?
14 :)
6.Ulubiony film ?
Ostatnia piosenka” :)
7. Ulubiony serial ?
Zaklinacze koni”- serial na podstawie serii książek „Heartland” autorstwa Louren Brooke. Książka lepsza :)
8. W jakim województwie mieszkasz ?
Mazowieckie :)
9. Ulubiony kolor ?
Czerwony ;)
10. Co lubisz robić w wolnym czasie ?
Czytać książki i fanfiction z One Direction, słuchać muzyki, pisać rozdziały na bloga, opowiadania i wiersze ;)
11. Ulubiona piosenka 1D ?
Kocham wszystkie :*

Nominuję(kolejność przypadkowa):



Pytania:

1. Ulubiona książka?
2. Ulubiona piosenka?
3. Ulubiony blog?
4. Ulubiony Cytat?
5. Ulubione zwierze?
6. Ulubiony przedmiot w szkole?
7. Ulubiony sposób spędzania wakacji?
8. Jakich cech w ludziach nie lubisz?
9. Jakie osoby mają szanse zostać Twoimi przyjaciółmi?
10. Kim zamierzasz być w przyszłości?
11. Szczęśliwa liczba?


Na rozdział 28 niestety trzeba będzie trochę poczekać, bo do 10 czerwca muszę poprawić oceny więc nie mam czasu na nic :C Postaram się wstawić w weekend, ale nie obiecuje...

Dziękuje za wszystkie komentarze i wejścia na tego bloga :*

Kocham <3
Luśka :*** 

wtorek, 27 maja 2014

Rozdział 27

*Oczami Liama*

Minęły dwa dni od tej feralnej nocy w klubie, Nicol się nie odezwała, aż dziwne zawsze po takim incydencie odzywała się następnego dnia. W sumie nie żałuję, że się nie odzywa. Lepiej dla mnie. Jeszcze jakbym miał mało swoich problemów to muszę się użerać z Louisem. On zachowuje się gorzej niż nie jeden bachor. No błagam, jest teraz u dziewczyny, którą ledwo zna, ale on twierdzi, że to jego przyjaciółka. Spotkali się dwa razy, a pierwszy raz to było potrącenie tej dziewczyny przez Louisa i podwózka do szkoły. Teraz podobno ta dziewczyna ma problemy i on jej pomaga, więc tam zostaje. Razem z chłopakami się o niego martwimy. Jego ostatnia dziewczyna- Ashley też miała problemy, a ich związek zakończył się rozstaniem, które Louis bardzo przeżył. Louis nie zbawisz całego świata. Skończ spotykać się z dziewczynami, których specjalizacją są problemy. Chwila, przecież ja też nie jestem święty. Ja mam farta do zdradliwych suk Nicol to była 4 taka nie wierna dziewczyna, z którą się związałem i jeszcze dałem jej kilka szans, jak zresztą jej poprzedniczką. Osądzam Louisa, a sam jestem nie lepszy, chyba nawet gorszy. Powinienem się najpierw przebadać, później pójść do psychologa, a następnie do psychiatryka. Ja nie jestem normalny.

*Oczami Louisa*

Powoli się uspokoiła, to dobrze.
-Lubisz omlety?- spytałem
-Lubię, nawet bardzo
-To chodź pokażesz mi gdzie są odpowiednie produkty, a ja zrobię omlety na kolację.
-Ale ja Ci pomagam.
-Mowy nie ma Ty będziesz siedzieć pijąc kakao mojej roboty i udzielać mi instrukcji.
-No chyba Cię pogło, ja też chcę robić omlety, lubię gotować.
-No już dobrze, niech Ci będzie, razem zrobimy omlety.- zgodziłem się, a na jej twarzy zagościł uśmiech, co prawda na krótką chwilkę, ale jednak był.
-Super, to chodź zabierajmy się do pracy. Poszliśmy do kuchni i zaczęliśmy robić omlety, po pewnym czasie były już gotowe, zawołaliśmy rodzeństwo Violi- Julkę i Mike, a sami wzięliśmy się za sprzątanie bałaganu, który zrobiliśmy. Do kuchni weszła Julka, a zaraz za nią Mike oboje mieli zaczerwienione oczy od płaczu, najlepiej nie wyglądali, ale czemuż tu się dziwić właśnie umarła im babcia. Wszyscy usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść. Jedliśmy w milczeniu, każdy był pogrążony we własnych myślach. Po skończonym posiłku odeszliśmy od stołu Julka i Mike od razu pobiegli na górę, a ja przypomniałem sobie, że w bagażniku busa zostały zakupy, które zrobiły dziewczyny. Pomogłem Violi powkładać naczynia do zmywarki i powiedziałem jej o zakupach. Oboje wyszliśmy, żeby je przynieść, gdy tylko wyszliśmy z domu Viola zaczęła się trząść. Zdjąłem swoją bluzę i zarzuciłem jej na ramiona, Podziękowała mi. Wnieśliśmy zakupy do domu. Poszliśmy do salonu, Violetta oddała mi bluzę i okryła się kocem. Włączyła telewizor, akurat były wiadomości. Mówili o jakimś pożarze w hotelu. Reporterka mówiła coś o podpaleniu, a za nią widać było szalejący ogień i strażaków próbujących opanować sytuację. Violetta patrzyła na ekran telewizora, a jej oczy wyrażały strach, który rósł z sekundy na sekundę. Nie wiedziałem co się dzieje.

*Oczami Violetty*

To nie możliwe. W telewizji podano nazwę hotelu w którym zatrzymali się moi rodzice. Jest tam pożar, jeszcze jeden koszmar się nie skończył, a już zaczyna się drugi. Moi star rósł coraz bardziej, a co jeśli? Nawet tak nie myśl, nie wolno Ci. Wiem zadzwonię do mamy aby mieć pewność. Odsunęłam się od Louisa i wstałam z kanapy. Podeszłam do stolika, na którym leżała moja komórka, podniosłam ją i wybrałam numer mamy. Odebrała po pierwszym sygnale:

*rozmowa telefoniczna*

-Coś się stało, że dzwonisz?
-Właściwie to tak, ale nie po to dzwonię.
-To mów szybko, o co chodzi, bo jestem w samochodzie, przez co słabo słyszę, a poza tym bateria mi pada.
-Wracacie już do domu?
-Nie, jedziemy do hotelu, bo tę noc spędziliśmy u mojej koleżanki, a za hotel jest zapłacone, więc dziś to wykorzystamy. Wrócimy więc dopiero jutro wieczorem, może być? Poradzisz sobie?
-Do jakiego hotelu jedziecie? Tak, poradzę sobie.
-Do hotelu: „Good life”, a czemu pytasz?
-A tak sobie, z czystej ciekawości, kończę, pa mamo.
-Paa.

*Koniec rozmowy*

Po skończeniu rozmowy, odetchnęłam z ulgą, bo nazwa hotelu, który właśnie płonie to: „All is good”. Odłożyłam telefon z powrotem na stolik i wróciłam na kanapę do Louisa. Przytuliłam się do niego.
-Lubisz się przytulać co?- spytał
-A kto nie lubi? Przeszkadza Ci to?- odpowiedziałam pytaniem, a nawet dwoma, tyle, że to pierwsze było retoryczne
-Wręcz przeciwnie, podoba mi się- wymruczał mi we włosy. I wtedy stało się coś według mnie złego, nie powinno do tego dojść.



Hej, przepraszam, że rozdział tak późno, ale teraz szaleństwo z ocenami, nie mam czasu na pisanie, bo dużo się uczę :'(

Dziękuje, za wszystkie komentarze i wejścia na tego bloga, nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy :)
LBA zrobię później, dziękuje za nominacje.
Następny postaram się szybciej.

Luśka:***